czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 1

       Jeszcze tylko godzina i weekend... Pomyślałam, gdy wychodziłam właśnie z sali matematycznej kierując się w stronę szafek. Minęłam wejście do pokoju zgredów (Nauczycieli) i stanęłam przy piątej szafce po lewej stronie. Otworzyłam ją i spojrzałam na plan. Z tego co widziałam teraz mam ZT- Zajęcia Teatralne. Świetnie... Dodałam sarkastycznie i spojrzałam w dół na moje glany. Może zrobię sobie weekend o godzinę szybciej?  Wyciągnęłam kurtkę i zamknęłam szafkę. Odwróciłam się i podskoczyłam jak oparzona, tuż za mną stała nauczycielka od ZT, Pani Labush.  Spojrzała na mnie po czym otworzyła usta, następnie ja zamknęła i znów je otworzyła, tym razem wydając z siebie dźwięk.
-Hodon! Nawet nie myśl o tym, aby nie przyjść na moją lekcję!- Głos Kretoszczura rozległ się na korytarzu, a wszyscy jak w wojsku stanęli na baczność. No idealnie teraz już nici z wagarów. Zawyłam w myślach odwracając się z powrotem do szafki. Myśl o weekendzie. Jeszcze tylko godzina i weekend. 
       Nagle wszelkie rozmowy ucichły jak makiem zasiał...Rozejrzałam się dookoła, zauważając idącą środkiem korytarza, Barbie i jej świtę. Ta Barbie to Efezja, zadufana w sobie, nadęta cizia, która zamiast mózgu ma cycki, a tapety na pysku ma więcej niż ja w całym domu. 
       Zauważywszy moje spojrzenie, podeszła do mnie, robiąc przy tym zalotny uśmiech do grupki chłopaków stojących kilka szafek ode mnie. 
- A ty znowu na pogrzeb idziesz?- Powiedziała wskazując swoimi pazurami na moje ubrania.- A te włosy, kto widział taki kolor? Co to jest ruda ku...? Czy Burdelowska wiśnia?- Chwyciła kosmyk moich włosów, udając, ze przygląda im się z zaciekawieniem.- Ojć... Chyba kogoś uraziłam?- Uniosła dłoń do góry, a jej najbardziej oddana służąca o imieniu Lil przybiła jej piątkę.
       Zacisnęłam pięści tak mocno, że poczułam wbijające się paznokcie, a do oczu napłynęły mi łzy złości. Odwróciłam się z powrotem do szafki, chcąc się uspokoić i zignorować, nadal stojącą za mną Efezję. Zazwyczaj się to udawało, bo dziewczyna z dzikim rechotem odchodziła, zostawiając mnie w spokoju. Lecz teraz tego nie zrobiła, zamiast tego, zrobiła krok do przodu, popychając minie w głąb szafki.
- Nie pozwoliłam ci się odwrócić!- Krzyknęła i powtórnie mnie popchnęła. 
- No właśnie, nie pozwoliła ci się odwrócić!- Powtórzyła jak echo Lil.
- Jeszcze raz mnie dotknij a...- Powiedziałam znów zaciskając pięści.
- To co?- Wtrąciła pewnym siebie głosem, po czym złapała mnie za włosy i pociągnęła mocno w dół tak, że musiałam przykucnąć.
- To, to...
       Powiedziałam cicho, a prawą nogą kopnęłam ją w kolano, przez co straciła równowagę na tych swoich szpilach i poleciała do tyłu lądując plecami na szafkach po drugiej stronie korytarza. Wstałam na równe nogi, rozglądając się po korytarzu wszyscy stali jak wryci, patrząc tylko na mnie. Z powrotem spojrzałam na Efezję. Na jej twarzy malowała się furia, a oczu popłynęły pierwsze łzy. Posłałam jej uroczy uśmiech, po czym z hukiem zatrzasnęłam swoja szafkę i ruszyłam korytarzem, kierując się do sali teatralnej. Nie dość, że humor zepsuła mi sama myśl na temat ZT, to jeszcze ta mi musiała ciśnienie podnieść. Pomyślałam.
       Dopiero teraz zauważyłam, że jak idę to nikt na mnie nie wpada, a co najlepsze, wszyscy schodzą mi z drogi. Po chwili doszłam do drzwi sali Teatralnej. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
       Uderzająca woń staroci i kurzu, była tak intensywna, że nawet gdybym w ogóle nie czuła zapachów, ten poczuła bym na pewno. Sala ta, jest największą salą w budynku, nie licząc stołówki i sali gimnastycznej. To tutaj odbywają się wszystkie apele, przedstawienia i różne inne dziwne impresy z życia szkolnego. Przeszłam kilka kroków i usiadłam, jak najdalej sceny, ale tak aby było mnie widać. Huk zatrzaskujących się drzwi, sygnalizował o nadejściu Kretoszczura. Wszyscy zamilkli wpatrując się, w coraz to większą sylwetkę nauczycielki na scenie.
- Teatr!- Zawołała.- To ie tylko gra, ale to również pokazywanie swoich uczuć. Dziś skupimy się na XVI- wiecznej Anglii. To właśnie wtedy tworzył William Szekspir, którego dzieła dramatyczne wciąż stanowią repertuar wielu teatrów. W swoich utworach dramaturg ten podejmował tematy dotyczące człowieka – jego emocje, wielkie namiętności, uniwersalne postawy. Było to ponadczasowe, ale też charakterystyczne dla epoki renesansu. Jednak tym, czego dokonał w rozwoju form teatralnych oraz ich realizacji na scenie, znacznie wyprzedził swoją epokę, dlatego mawia się o nim jako o twórcy nowożytnego teatru. 
       Przerwała, a na jej twarzy malował się dziwny wyraz twarzy, po chwili znów przybrała surowa maskę i mówiła dalej.
- Po pierwsze, Szekspir dokonał złamania klasycznej reguły trzech jedności – prezentował wielowątkowe akcje, nie zważał na oszczędność czasu, zmieniał miejsce akcji przedstawienia. Po drugie, postacie, które prezentował, były dynamiczne: rozwijały się pod różnym względem. Na przykład, zmieniały się motywy ich działania, postać, która początkowo wydawała się pozytywna, stawała się czarnym charakterem. Po trzecie, na scenie pojawiało się odtąd więcej niż trzech aktorów. Odgrywano też między innymi sceny batalistyczne, w których realizacji brało udział kilkunastu lub...
       Przerwał jej dźwięk otwierających się drzwi, po czym na scenie pojawił się dyrektor, piorunując wzrokiem wszystkich siedzących na widowni. Jego wzrok zatrzymał się na mnie a wyraz twarzy z gniewu, przeszedł w furię.
- Awaragona Hodon! Do mojego gabinetu, już!- Krzyknął i jak szybko wszedł, tak jeszcze szybciej wyszedł.
       Drzwi ponownie trzasnęły a po sali przeszedł cichy pomruk rozmów. Wszyscy odwracali się pokazując na mnie palcami. Wzruszyłam ramionami, po czym wstałam i ruszyłam ku wyjściu.
- A ty gdzie Hodon?!- Zawołała ze sceny Labush.
- Nie słyszała pani?- Powiedziałam cały czas stojąc o niej plecami.- Mam spotkanie z naszym kochanym dyrektorem.- Odwróciłam się i posłałam w jej kierunku ironiczny uśmiech.
       Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, ale ie wiedziałam czy ze złości, czy z tego iż cała szkoła znała fakt, że podkochuję się w dyrektorze...
- IDŹ!!- Krzyknęła z nieukrywaną złością w głosie, a echo tylko to spotęgowało.
- Jak sobie pani życzy. Do widzenia Pani Labuszzzzz!-Zawołałam specjalnie przeciągając jej nazwisko.
- WYJDŹ!!- Teraz w jej głosie, a raczej ryku było słychać dziką furię.
       Wzruszyłam ramionami i wyszłam na pusty korytarz, po czym skierowałam się do gabinetu dyrektora...